Korzystaj z domowej energii świadomie
Masz wrażenie, że rachunki za prąd rosną szybciej niż inflacja, a pieniądze dosłownie uciekają przez gniazdka? Uwaga – masz na to większy wpływ, niż myślisz. Wystarczy kilka dobrych nawyków i parę mądrych decyzji, by zużycie energii w domu spadło o 20, a nawet 40 proc. Bez wielkiej rewolucji, bez wyrzeczeń. Po prostu krok po kroku. Zaczynamy.
Poznaj przeciwnika – co naprawdę pożera twój prąd?
Zanim zaczniesz oszczędzać, warto wiedzieć, co w Twoim domu naprawdę pożera prąd. Bo to nie lampka nocna ani ładowarka do telefonu podbijają rachunki. Najwięcej energii zjadają urządzenia, które grzeją albo chłodzą.
Na szczycie listy króluje płyta indukcyjna. Tuż za nią piekarnik elektryczny. A potem lodówka – niby niepozorna, ale działa non stop. Do tego dochodzi czajnik elektryczny, zmywarka i inne kuchenne wygody.
Najwięcej prądu w domu zużywa płyta indukcyjna – rocznie to aż 748 kWh, czyli blisko 900 zł. Piekarnik elektryczny plasuje się na drugim miejscu z wynikiem 496 kWh i kosztem około 595 zł. Dalej mamy lodówkę, która pracuje non stop i choć zużywa mniej, bo 270 kWh, to i tak kosztuje nas ponad 320 zł rocznie.
Podobne rachunki generuje czajnik elektryczny i klimatyzacja sezonowa – oba po 240 kWh i około 288 zł. Zmywarka nieco mniej, bo 237 kWh i 284 zł. Telewizor (50–55 cali) to już 183 kWh i 220 zł, komputer stacjonarny – 161 kWh i 193 zł, pralka – 143 kWh i 172 zł. Na końcu listy odkurzacz – tylko 73 kWh i 88 zł rocznie.
Wnioski? Warto skupić się na dużych graczach – płycie, piekarniku, lodówce – bo tam kryje się największy potencjał oszczędności.
Dlatego oszczędzanie prądu to nie tylko gaszenie światła po wyjściu z pokoju. Jasne, to też ważne, ale prawdziwe pieniądze zaoszczędzisz, gdy skupisz się na największych "pożeraczach". Bo 20 proc. mniej zużytej energii przez płytę indukcyjną to realny zysk. A 50 proc. mniej prądu z odkurzacza? Tylko drobna poprawka.
Oszczędzaj bez wydawania – potęga codziennych nawyków
Największe oszczędności nie wymagają inwestycji. Kluczowe są proste czynności, które nic nie kosztują, a efekty zobaczysz już na najbliższym rachunku.
Zacznij od kuchni, bo to tam prąd grzeje najczęściej. Gotuj zawsze pod przykryciem. [2] Para nie ucieka, skracamy czas gotowania, a ty zużywasz nawet o 30 do 50 procent mniej energii. Dopasuj garnek do pola grzewczego, bo używając za małego, marnujesz ciepło, które ucieka na boki.
Warto też korzystać z ciepła resztkowego. Wyłącz płytę albo piekarnik kilka minut przed końcem, jedzenie i tak "dojdzie", a prąd się nie marnuje. Nie otwieraj piekarnika co chwilę, bo za każdym razem temperatura spada i urządzenie musi się nagrzewać od nowa.
Lodówka też potrafi zużyć sporo prądu. Nie wkładaj do niej gorących potraw i regularnie ją rozmrażaj. Nawet cienka warstwa lodu zwiększa zużycie energii o 20 procent.
W łazience i pralni też da się sporo zaoszczędzić. Pranie w 30 zamiast w 60 stopniach to nawet 40 procent mniej energii na cykl , a ubrania wciąż będą czyste. Pralkę i zmywarkę uruchamiaj dopiero wtedy, gdy są pełne. Dwa prania z połową wsadu zużyją prawie dwa razy więcej prądu. Masz program "eko"? Korzystaj z niego. Trwa dłużej, ale zużywa mniej energii i wody.
Na koniec światło i temperatura. W ciągu dnia korzystaj z naturalnego światła. Zamiast ciężkich zasłon wybierz jasne rolety, ustaw biurko przy oknie. Jest jaśniej i taniej. Pamiętaj też o gaszeniu światła, gdy wychodzisz z pomieszczeń. To drobiazg, ale codziennie powtarzany daje realną różnicę.
I jeszcze ogrzewanie.Obniżenie temperatury w domu o jeden stopień to nawet 6 procent mniej zużycia energii. W salonie wystarczy 20 do 22 stopni, a w sypialni 16 do 18.
Niech Twój portfel wyłączy tryb stand-by
Tryb stand-by też pobiera prąd. Tak, mała czerwona dioda ma swoją cenę. Ten niepozorny punkcik światła potrafi pożerać nawet 10 procent twojego rocznego rachunku. To setki złotych rocznie, które dosłownie uciekają z gniazdka.
Dekoder TV z nagrywarką – w zależności od modelu, może pobierać 15 do nawet 30 watów, co przekłada się na 150 do ponad 300 zł rocznie. Router Wi-Fi to kolejne 6–9 watów, czyli od 60 do 90 zł, zwłaszcza jeśli chodzi non stop, 24/7. Konsola do gier i komputer stacjonarny również mają swój udział w rachunkach – razem mogą generować dodatkowe 50–100 zł rocznie. Nawet aktywny subwoofer, jeśli zostawisz go w trybie czuwania, może kosztować cię około 130 zł. A na deser – ładowarka do telefonu, która podpięta na stałe może dodać kilka złotych do rachunku.
Najprostsze rozwiązanie? Kup listwę z wyłącznikiem. Podepnij do niej cały sprzęt RTV – telewizor, dekoder, konsolę – i jednym kliknięciem odetnij zasilanie, gdy kładziesz się spać albo wychodzisz z domu. To koszt kilkudziesięciu złotych, który zwraca się w kilka miesięcy.
Zainwestuj w energooszczędne oświetlenie
Jeśli wciąż używasz tradycyjnych żarówek, wymiana ich na LED-y to najprostsza i najszybciej zwracająca się inwestycja w domu. Żarówki LED zużywają nawet o 85 do 90 procent mniej energii niż zwykłe. Do tego świecą dużo dłużej – nawet do 50 tysięcy godzin, podczas gdy klasyczna żarówka pada po tysiącu. To oznacza, że przez cały czas życia jednej LED-ówki musiałbyś kupić 20 do 25 zwykłych. A do tego LED-y włączają się od razu, nie trzeba czekać, aż się "rozgrzeją".
Różnica w kosztach też mówi sama za siebie. Roczne zużycie prądu przez jedną żarówkę LED to około 12 zł, świetlówka kompaktowa to 20 zł, a stara żarówka tradycyjna – nawet 80 zł. Efektywność? LED wygrywa z wynikiem około 120 lumenów z wata, przy 65 dla świetlówki i zaledwie 12 dla klasycznej żarówki.
Żywotność, efektywność, komfort – wszystko przemawia za LED-ami. To inwestycja, która się opłaca – choć startowy koszt jest wyższy, możesz liczyć na szybkie oszczędności.
Naucz się czytać etykiety energetyczne
Od 2021 roku obowiązują nowe, prostsze etykiety energetyczne. Zniknęły mylące "plusy" typu A++ czy A+++, a wróciła klasyczna skala od A do G. Wygląda znajomo, ale obowiązują nowe zasady. Warto je znać, bo według badań Komisji Europejskiej 79 proc. konsumentów bierze te oznaczenia pod uwagę podczas zakupów. Jest duża szansa, że Ty też to robisz.
Co nowego? Nie bój się niższych liter. Urządzenie, które kiedyś miało A+++, dziś może mieć klasę C lub D i wcale nie znaczy to, że jest energochłonne. Najzwyczajniej w świecie całemu towarzystwu podniesiono poprzeczkę, a A i B zarezerwowano dla najbardziej zaawansowanych i przyszłościowych technologii. Poniżej znajdziesz krótką ściągawkę.
● A – ciemnozielona
Najbardziej energooszczędne sprzęty na rynku. Jeśli coś ma klasę A, to znaczy, że bierze minimum prądu i działa maksymalnie efektywnie. Technologia premium. Niestety ceny też bywają "premium".
● B – zielona, ale jaśniejsza
Prawie jak A, ale z lekkim kompromisem. Nadal bardzo oszczędne, choć nieco mniej niż absolutna czołówka. Świetny wybór, jeśli szukasz balansu między ceną a zużyciem.
● C – jasnozielona
W praktyce to odpowiednik dawnej klasy A+++. Brzmi znajomo? Dziś C to naprawdę solidna efektywność – nie daj się zwieść, że to "średniak". To nowa górna półka.
● D – żółta
Wciąż oszczędna, chociaż już nie topowa. Dobre urządzenia z sensownym zużyciem, szczególnie jeśli budżet jest napięty. Można brać.
● E – jasnopomarańczowa
Tu już robi się mniej kolorowo. Sprzęty z klasą E zużywają zauważalnie więcej prądu, ale często są też tańsze na starcie. Jeśli liczysz każdą złotówkę przy zakupie, może mieć sens, ale warto przemyśleć. Na pewno nie jest to krok w stronę oszczędności i ekologii.
● F – pomarańczowa
Dawne klasy A i B, które dziś są pariasami. Duże zużycie energii, wyższe rachunki i mniejsza dbałość o środowisko. Lepiej unikać, jeśli możesz.
● G – czerwona
Używając terminologii piłkarskiej: B klasa. Zużycie prądu idzie w górę, rachunki też. Wpływ na środowisko – spory. Jeśli nie musisz, nie kupuj.
Żeby dowiedzieć się wszystkiego o danym urządzeniu, zeskanuj kod QR z etykiety, a zostaniesz przekierowany do oficjalnej karty produktu w europejskiej bazie danych EPREL . Tam znajdziesz najdrobniejsze szczegóły: zużycie, wymiary, poziom hałasu, programy.